Madison Keys mistrzynią Australian Open 2025! Podsumowanie meczu finałowego

Styczeń 2024. Madison Keys komunikuje, że nie wystąpi w zbliżającym się Australian Open z powodu kontuzji barku. Jej problemy z barkiem przedłużają się, a w social mediach można coraz częściej przeczytać dyskusje o tym, że być może nawet zawiesi karierę. Pojawiają się również plotki(?) o rozważaniu ciąży, ponieważ jej związek kwitnie. Moment później wypada poza pierwszą 20 światowego rankingu po raz pierwszy od 3 lat. Madison Keys jednak wraca do gry wraz z nadchodzącą wiosną i walczy żeby to nie tak łatwo się skończyło. Jak wiadomo, nawierzchnia ziemna na której trwa sezon wiosenny nie jest jej ulubioną, ale Madison nie zniechęca się i konsekwentnie idzie do przodu. Współpraca z Bjornem Frantagelo rozpoczęta w czerwcu 2023 rozkwita. Nadchodzi Wimbledon 2024. Madison Keys rozgrywa jeden z najlepszych pojedynków w całymturnieju w meczu IV rundy przeciwko kapitalnej wtedy Jasmine Paolini. Niestety dzieją się w nim dramatyczne dla niej sceny. Na skutek kontuzji uda Madison Keys jest zmuszona poddać mecz w 3 secie przy stanie 5:5. Robi to ze łzami w oczach, które zapewne udzieliły się wielu sympatykom. Bo naprawdę była w tym meczu w gazie i pokazywała piękny, mądry tenis. Co dalej robi 29-zawodniczka, która w karierze miała różne perturbacje i zawsze była w cieniu swoich koleżanek z kadry - mimo, że wielokrotnie pokazała wielkie umiejętności? Nie poddaje się. Pracuje dalej, choć dalsza część sezonu okraszona przecież 2 kontuzjami nie idzie po jej myśli. Po jego zakończenie bierze ślub ze wspomniamym wcześniej Bjornem Fratangelo. I co? Odkłada tenis na dalszy plan? Nie. Ze swoim małżonkiem w boksie wygrywa niecałe 3 miesiące później pierwszy wielkoszlemowy turniej w karierze. Zwycięża w spektakularnym stylu. Madison tutaj wygrała z Eleną Rybakiną, Igą Świątek i Aryną Sabalenką. Z każdą z nich wytrzymując 3 setowe, trudne batalie w których nie można powiedzieć, że rywalki grały zły tenis. Po drodze broni piłkę meczową. Wygrywa w przededniu 30 urodzin jako 4 najstarsza w historii, która robi to po raz pierwszy. Wygrywa to 8 lat od swojego pierwszego (i jedynego do tej pory) wielkoszlemowego finału. Po meczu wraz z mężem i trenerem płaczą ze szczęścia. Jak tu nie kochać tenisa? Ogromne gratulacje Madison i Bjorn, zrobiłaś coś wielkiego! Zapraszam Was na resume dzisiejszego spotkania, które będzie nieco nawiązywało również do wcześniejszych spotkań.

Jimmie48, Tennis Photography


Madison Keys (19) vs Aryna Sabalenka (1) 6:3, 2:6, 7:5

Owszem, możemy żałować, że w finale nie było Igi, ale mnie bardzo cieszy, że Panie pokazały, iż w finale nie są z przypadku i w pełni na niego zasłużyły. Jeszcze jeden fakt, którego nie chciałem już umieszczać w nieco patosowym wstępie. Tyczy się ich ostatniego pojedynku dzisiejszych bohaterek w wielkim szlemie. Miał miejsce podczas US Open 2023. Madison Keys wygrała w nim pierwszego seta 6:0 i była nie do ruszenia. Wiecie - to był ten rodzaj tenisa kiedy wszystko Ci siada. W drugim też wygląda to dla niej bardzo dobrze, ponieważ mimo. że jest on bardziej wyrównany, to Madison ma 5:3 i serwuje na seta. Nie wytrzymuje. Nie wytrzymuje nerwowo, bo wyrzuca dość daleko piłki w ważnych punktach, które wcześniej trafiała w ciemno. Ostatecznie przegrywa ten mecz po 2 tie-breakach. Tam mentalnie dużo lepiej wyglądała Białorusinka. Dziś obie pod względem mentalnym i inteligencji na korcie zaprezentowały się znakomicie i to dzięki temu w moim odczuciu mieliśmy tak dobre widowisko. To jak wytrzymywała swój serwis w 3 setach z Aryną i Igą (gdzie siłą rzeczy zmęczenie daje się we znaki) jest godne podziwu. Tak samo jak uśmiech Maddy kiedy coś pechowo lub po prostu sportowo nie wychodziło. Ona grała świetnie, ale jeszcze ważniejsze jest, że wierzyła, że może dokonać wielkiego, ale nie musi, bo już jest świetną tenisistką. To był znakomity rodzaj wiary w zwycięstwo dojrzałej tenisistki dla której do tej pory Tenisowi Bogowie nie byli łaskawi. Ale to się zmieniło, dzięki czemu Madison Keys zapisała się w tej najbardziej ekskluzywnej historii. W księdze z nazwiskami mistrzyń wielkoszlemowych. 

W tym meczu Madison Keys imponowała klasycznie atutami jakie prezentuje od lat, ale rzadko (a może nigdy) kiedy była to w stanie robić regularnie przez taki okres 7 meczów jak to zrobiła teraz (nawet więcej, bo przecież wygrała turniej poprzedzający Australian Open). Jej płaski forehand jest absolutnie potężny i kiedy trafia nim na wysokim poziomie, to będzie sprawiać problemy każdemu. W tym meczu cały czas pomagał jej serwis na zewnątrz, który był niezwykle pomocny w trudnych momentach. Na dużą uwagę zasługuje również bardzo dobra gra w defensywie, którą mocno wybiła z rytmu Arynę w pierwszym secie. Była w stanie odbić kilka piłek z rzędu będąc z metr zza linią, a to akurat nie jest jej wizytówka. Do tego bardzo sprytnie mijała Arynę kiedy ta wybierała się do siatki. No i pokazała, że wchodzenie z nią w w wymiany siłowe nie ma dziś sensu. Ale tutaj plus dla Aryny za to, że była tego świadoma, bo dzięki temu mieliśmy tak wyrównany 3-setowy mecz o czym za moment, ponieważ Białorusinka bezwzględnie zasługuje na dedykowany akapit. Natomiast zanim to, jeszcze słówko o Amerykance. Mądrość, “niepodpalanie się” i trzymanie swojego planu z wprowadzeniem do niego korekt, którego mogą zaowocować lub na chwilę uspokoić tempo to było to. To sprawiło, że dawała radę przetrwać lepsze momenty Igi czy Aryny. Ona nie bała się mistrzyń, które stoją po drugiej stronie siatki. Nie bała się, bo wierzyła w swoje umiejętności, a kiedy nie wychodziło, to Bjorn motywował z boku mówiąc, że nie jest sobą - żeby wierzyła, że może to zrobić. Przynosiły to znakomity efekt, ponieważ ona wygrała półfinał i finał z 2 najlepszymi zawodniczkami na świecie po nerwowych końcówkach w których lepiej wytrzymała presję. Na palcach jednej ręki policzę momenty w tych 2 meczach kiedy w jego decydującej fazie zatrzęsła jej się ręka. Zamiast tego często był nieco mniej ryzykowny forehand i serwis, który działał zazwyczaj kiedy jest potrzeba. Do tego jeszcze bardzo mądry return. Regularnie grała Arynie głębokie piłki przez cały mecz, a nie trudno zauważyć, że dla tak zbudowanej zawodniczki jak tenisistka z Mińska, takie uderzenia będą wyzwaniem. Nie miała też kłopotu żeby pograć trochę w defensywie, czym fajnie pokazała rywalce swój zakres argumentów. Gdybym miał się do czegoś przyczepić w jej grze, to mam wrażenie że mankamentem była gra przy siatce, gdzie przy swoich warunkach powinna grać lepiej. Ale kto by o tym teraz myślał kiedy w finale wielkoszlemowym pokonujesz obrończynie tytułu.



Przechodząc płynnie do Aryny Sabalenki. Przede wszystkim należą jej się ogromne gratulacje za to co wyczynia w ciągu ostatnich 3 lat na Australian Open. To jej pierwsza porażka po 20 wygranych z rzędu i 3 kolejny rok kiedy melduje się tutaj w finale. Wielki wynik z którym konkurować mogą tylko osiągnięcia Igi Świątek w ostatnich latach. Osobiście bardzo podziwiam co pokazała w tym roku mimo, że nie obroniła tytułu. Dlaczego? Ponieważ uważam, że pod względem sportowym obecnie prezentuje się mniej przekonująco niż rok i 2 lata temu. Do tego można mieć wątpliwości co do stanu zdrowia jej barku biorąc pod uwagę jak czasami powoli serwowała. Mimo tego w bardzo dobrym stylu awansowała do finału. Aryna Sabalenka na przestrzeni lat dokonała 2 przeskoki, które pozwoliły jej zostać numerem 1 na świecie. Pierwszym jest kolosalny postęp jaki dokonała w turniejach wielkoszlemowych od 2023 roku. Z zawodniczki dla której te występy były wręcz plamami na honorze, bo zawsze wykręcała w nich wyniki poniżej oczekiwań, została zawodniczką, która jest najbardziej regularną - i to regularną w doskonałe wyniki, bo półfinał jest dla niej praktycznie standardem na świecie. Drugim krokiem jaki dokonała jest to, że mimo tego przeskoku, nadal rozwija swoją grę - w myśl zasady, że nawet papier toaletowy się rozwija, to tenisistka też musi. Białorusinka nie jest tylko potężnie uderzającą zawodniczką, która widzi opcje siłowe jak Serena Williams, ale stała się zawodniczką grającą dość urozmaicony tenis - może nawet trochę jak Kim Clijsters, choć to nieco naciągane porównanie, ale pokazujące drogę w kierunku kompleksowości. To, że Aryna odmieniła przebieg meczu w drugim secie wynika przede wszystkim z faktu, że potrafiła schować swoje ego do kieszeni. Zobaczyła, że wymiany siłowe z Madison wiążą się tu z dużym ryzykiem i to zmieniła. W największym skrócie - wprowadziła do swojej gry plan B. Zaczęła stosować slice’y, zwalniała tempo i starannie zwracała uwagę ną kąty. Nie uwierzę też, że ktoś z Was 3 lata temu pomyślałby, że Aryna Sabalenka będzie jedną z najlepiej drop shotujących zawodniczek w tourze. Obecnie taki jest fakt. To jest naprawdę godne docenienia jak Aryna gra bardzo mądrze, praktycznie się nie podpala i wierzy w swoje umiejętności. W trzecim secie też mocno skupiała się na dbaniu o serwis i tutaj być może przeliczyła się nieco licząc, że Amerykanka nie wytrzyma nerwowo lub fizycznie. Choć ona bazując na tej kortowej inteligencji, widziała że rywalka po drugiej stronie siaki stawia naprawde trudne warunki i nawet jeśli przegra, to duża w tym będzie zasługa poziomu rywalki. I tutaj tak było. Chcę przez to napisać, że jak Aryna obejrzy ten mecz na spokojnie, to nie będzie miała sobie dużo do zarzucenia. Oczywiście mogła bardziej ryzykować w trzecim secie. Mogła też może być nieco skuteczniejsza zza linii, bo parę piłek gdyby była lepiej ustawiona to pewnie wpadłoby w kort. Ale generalnie uważam, że to był dobry mecz w jej wykonaniu. Dobry mecz, dobry turniej i dobry prognostyk na przyszłość. Aryna Sabalenka jest obecnie tenisistką o szerokim wachlarzu umiejętności, która wygląda coraz lepiej mentalnie. I dlatego mimo tego iż moim zdaniem Iga dysponuje tenisowo znacznie większym potencjałem, to będzie dla niej sporym wyzwaniem wyprzedzić Arynę Sabalenkę w rankingu. W każdym razie rywalizacja zapowiada się znakomicie. Ja z tego meczu zapamiętam jej imponujący powrót w drugim secie w którym zaprezentowała doskonałą dojrzałość taktyczną i nie bała się zostać w obronie. Zapamiętam też jej łzy i nerwy po meczu, które świadczą o jej ambicji i które były być może nieco zaskakujące. Niezależnie od tego miło słuchało się jej przemowy, w której bardzo doceniła swoją znakomitą rywalkę.

Jeszcze słówko o zwyciężczyni. Madison nareszcie pokazała, że potrafi grać tenis na najwyższym poziomie przez długi okres. Teraz pytanie czy ten sukces przełoży się na kolejne duże wyniki. Teoretycznie duży balast musiał z niej spać po życiowym sukcesie. Jestem bardzo ciekaw jak będzie prezentować się w dalszej części sezonu, gdzie powinna grać na pełnym luzie. Na przestrzeni ostatnich miesięcy spełniła swoje marzenia i udowodniła sobie i wszystkim - szczególnie Amerykanom. że skromna, sympatyczna dziewczyna z Illinois jest jedną z ich najlepszych tenisistek na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Jeszcze raz ogromne gratulacje, Maddy!

Jimmie48, Tennis Photography




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martyna Kubka: Nie możemy mówić o jakiejkolwiek selekcji sponsorów

Sandra Zaniewska: Tenis na przestrzeni lat stał się bardziej agresywny, ale korty wolniejsze

Odejście Tomasza Wiktorowskiego i moje opinie o sztabie Igi na przyszłosć