Podsumowanie turnieju Mistrzyń - Rijad 2024
Taki wniosek na start. Wraz z upływem sezonu poziom sportowy reprezentowany przez tenisistki w moim odczuciu obniżał się. Było to widać już podczas Igrzysk, było widać na US Open, gdzie mieliśmy wyjątkowo mało ciekawych spotkań i było widać w Rijadzie. Dlaczego tak się dzieje? Uważam, że główną przyczyną jest intensywność kalendarza. Jeśli WTA będzie dążyła do tego, aby wysysać zawodniczki jak do tej pory, to obawiam się, że taki stan rzeczy może zostać nie wadą, a cechą kolejnych lat. A i tak najgorsze w tym wszystkim jest to jaki ma wpływ na zdrowie zawodniczek. Mimo coraz większej świadomości i dbania o zdrowie Pań, są to obciążenia wręcz niebezpieczne i mogę realnie wpływać na żywotność kariery. No cóż, ale dla WTA kluczowe żeby saldo się zgadzało. Zresztą przecież nie ma innego powodu dla którego ten turniej był i będzie przez kolejne 2 lata organizowany w Arabii Saudyjskiej. Nie miałbym z tym problemu gdyby nie sprawy oczywiste jak brak poszanowania praw kobiet w tym kraju. A już co do samego turnieju, to bardzo bolała mnie jedna rzecz. Te nieszczęsne pustki na trybunach. No nie może być tak, że na turnieju mistrzyń zapełnienie wszak niewielkiego kortu (na 4 tysiące osób) jest absolutnie mizerne i świecą one pustkami. Przecież tam na niektórych meczach było może z max 300-400 osób, a w tym jeszcze dziennikarze. Całe szczęście, że Canal Plus wysłał dużą ekipę. A co się działo z mojej perspektywy? Zapraszam na resume Turnieju Mistrzyń WTA 2024.
Jimmie48/Tennis Photography
Drugi największy sukces w karierze Coco
Mam z Coco tak, że im więcej czytam polski internet, to tym bardziej jej kibicuję. Na tą dziewczynę po raz kolejny spadła krytyka, która w moim odczuciu jest zupełnie niezasłużona. Totalnie nie zgadzam się, że odpuściła mecz z Barborą Krejcikovą, aby Iga nie wyszła z grupy. No c’mon. Po pierwsze grała o dużą kasę, po drugie o punkty do rankingu, a po trzecie to ambitna sportsmenka, której widać, że zależy aby pokazywać się z jak najlepszej strony zawsze. Cały tenisowy tour nie kręci się wokół Igi i naprawdę nawet znając bilans ich starć, to totalnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić premedytacji. Zakrwawa to Igocentryzmem. A dopinguję jej tym bardziej, że widać iż 21-latka czyta chociaż czasami co o niej piszę się w sieci i jest to dla niej dotkliwe. Współczuliśmy Idze po jej wypowiedzi o bagnie i myślę, że to samo powinno mieć miejsce w przypadku Coco, która dźwiga na swoich barkach gigantyczną presję.
Przechodząc do samego występu zwyciężczyni tegorocznego Turnieju Mistrzyń. Coco wygrała ten turniej, bo grała dobrze kiedy trzeba. Nie była wyjątkowo regularna, ponieważ w meczu z Barą zagrała słabiej, z Igą też miała naprawdę słabe momenty - zresztą podobnie w finale z Qinwen. Świetny mecz zagrała w półfinale z Aryną Sabalenką, której niektórzy po 2 meczach wręczyli już puchar, ale Tenisowi Bogowie szybko to zweryfikowali. Najbardziej imponującej rzeczy dokonała jednak w finale kiedy wyszła z naprawdę trudnych sytuacji. Przede wszystkim gdy Qinwen Zheng miała w 3 secie 5:3 i 30:15. To jeszcze za szybko na rzucanie takimi ocenami, ale mam wrażenie, że Coco poprawiła się mentalnie od jakiegoś czasu. I dziwnie łączy mi się to z odejściem Brada Gilberta, który w moim odczuciu swoim charakterem i parciem na szkło nakładał na nią zbyt dużą presję. Na tym turniej popełniała proste błędy często, ale nie zniechęcała się, nie miała potężnych przestojów jak jeszcze podczas US Open i w jej mowie ciała było widać mniej negatywnych emocji. Za to co by nie mówić, to została z nią dewiza wędkarza Brada dotycząca wygrywania brzydko, bo fakt jest taki, że Coco często wygrywa brzydko. Może to kwestia swego rodzaju pragmatyzmu, ale jednak w tej niezbyt ładnej grze z dużą ilością błędów, to ona wygrywała tutaj znacznie więcej big pointów od swoich przeciwniczek. Na pewno istotne też dla niej było zwycięstwo nad Igą z przyczyn ich historii starć. Wiele plusów dla jej morali dostrzegam z triumfu w Rijadzie, które mogą profitować w 2025 roku. Dla mnie jest Amerykanką jest jedną z 3 największych talentów w tourze i może grać jeszcze dużo lepiej niż teraz. Podczas tego turnieju moim zdaniem nie pokazała bowiem pełni swojego potencjału. Widziałem wiele razy gdy serwowała lepiej, choć trzeba też zaznaczyć, że jak na siebie nie popełniała też dużo podwójnych błędow co jest ważne. Odnoszę wrażenie, że poprawiła też swój forehand. Trochę go pilnuje żeby piłka nie odbijała się za wysoko i lądowała bliżej linii końcowej, nawet kosztem siły uderzenia, ale myślę, że to dobrze. Imponuje mi za to jej przygotowanie motoryczne i atletyzm. Pod tym kątem jest jedyną zawodniczką mogącą konkurować z Igą. Doskonale poruszała się po hardzie, co efektowało świetną defensywą i błędami rywalek. Kiedy trzeba było zwiększała obroty, nie podpalała się i była dość konsekwentna. Nagrodą jak najbardziej zasłużone zwycięstwo, które jest drugim największym sukcesem w jej dotychczasowej karierze i pozycja numer 3 na koniec sezonu.
Świetny debiut zwieńczeniem doskonałego sezonu Qinwen Zheng
Nie mogę się przekonać do Qinwen i chyba nigdy nie przekonam. Rozumiem, że nie czuje potrzeby integracji z tenisowym światem, rozumiem też że nie każdy musi być osobą emanującą pozytywną energią. Jej oziębłość jednak po raz kolejny zachodzi o brak odpowiedniego respektu dla rywalek. Broniłem już Emmy Navarro widząc drugie, głębsze dno w tej wypowiedzi i coraz bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Sportowo Qinwen Zheng ma wszystko, aby stać się najlepszą chińską tenisistką w historii, zrzucając z tego miejsca Na Li, ale do klasy swojej rodaczki to póki co jej bardzo daleko. Trzymając się jednak sportu, to był bardzo dobry turniej w jej wykonaniu. Szczególnie półfinałówe starcie przeciwko Barborze Krejcikovej kiedy zdominowała ją siłą i nieprzyjemnością forehandowych i backhandowych uderzeń jest warty odnotowania. Doskonale zagrała również przeciwko Jasmine Paolini w pojedynku grupowym. Paradoksalnie uważam, że to ona i Aryna Sabalenka jako jedyne w tym turnieju rozegrały 2 mecze na świetnym poziomie, ale to nie one cieszyły się w Rijadzie z końcowego triumfu. Widać za to, że totalnie nie leży jej wspomniana Aryna Sabalenka i zaczyna to powoli przypominać problemy Coco z Igą. Moim zdaniem Hiszpan Pere Riba wykonał z nią świetną pracę. Tutaj ponownie pokazała jaki rozwój uczyniła w defensywie i poruszaniu się, ale podobały mi się te jej uderzenie z głębi kortu gdzie często potrafiła zagrać ładne dla oka, a przede wszystkim skuteczne płaskie uderzenie po linii. Lepiej też pracuje obecnie na nogach, porównując do tego jak pamiętam jej występy 2-3 lata temu. Myślę, że Qinwen nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w rozdziale pod tytułem rozwój, bo widać w tym wszystkim plan. Powinna być jeszcze groźniejsza, a zwieńczenie sezonu finałem Masters jest wynikiem, z którego jak na debiut w takim turnieju powinna być bardzo zadowolona. Pokazała kawał dobrego tenisa i udowodniła swoja przynależność do ścisłej czołówki.
Występ Igi Świątek - ile ludzi, tyle opinii
Czas na Igę Świątek, abyście nie musieli tyle czekać dłużej na najważniejszą postać dla naszego tenisa. Przede wszystkim jestem w grupie, która cieszy się z jej decyzji o występie w Rijadzie. W dużej mierze ze względu na Wima, który do pracy przed nowym sezonem ma zdobył wartościową wiedzę dotyczącą Igi i sztabu. Im szybciej zrozumie Igi, tym lepiej dla efektu współpracy, a że ma opinie człowieka o wysokiej inteligencji emocjonalnej, to zapewne pierwsze większe wnioski już się pojawiły. Jak wszyscy wiemy Nasza Duma z bilansem 2 zwycięstw i 1 porażki nie wyszła z grupy. Kiedyś Isia wygrała Masters przy jednej wygranej w grupie, a teraz nasza rodaczka wygrywając 2 razy więcej spotkań nie wyszła z niej. Może po prostu w przyrodzie musi być zachowana równowaga? Co do występu Igi. Oczywiście ewidentnie było widać, że nie jest w optymalnej formie, ale naprawdę myślałem, że może być gorzej po takiej przerwie. Ewidentnie nie czuła piłki i bolały trochę te uderzenia wyrzucane na dalekie auty z forehandu, czy spóźnione lub czasami nienajlepsze decyzje. Było jednak też trochę plusów jak fajna dyspozycja serwisowa czy klasycznie motoryka gdzie nie było widać śladu zastygnięcia. Podobało mi się jak wyciągnęła mecz z Barbarą Krejcikovą gdzie długo nie szło, a po raz kolejny pokazała wojowniczy charakter. W ostatnim meczu z Darią Kasatkiną gdy zagrała na totalnym luzie, to właściwie nie ma się do czego przyczepić. Oczywiście jej rywalka zagrała ultra słabo, ale mimo wszystko. Ten mecz przypominał mi starcie z Anną Schmiedlovą o brązowy medal Igrzysk Olimpijskich. Wyluzowana i pewna siebie Polka grała ofensywnie i wręcz zabójczo skutecznie, rozrzucając rywalkę uderzeniami pod linie końcowe niemiłosiernie. Weszła na obroty nieosiągalne dla większości touru, notując najlepszy pojedynczy wynik gemowy w turnieju. To jest dla mnie właśnie moc Igi. Ma tak wielki talent i potencjał, że grając na swoim wysokim (nie najwyższym) poziomie jest nieosiągalna nawet dla większości czołówki. Po cichu liczę też, że Wim sprawi, iż będzie grała bardziej urozmaicony tenis i zacznie stosować większą arytmię, bo jednak w ostatnim czasie stała się bardziej przewidywalna dla rywalek. I być może patrząc przez różowe kolory, jakbym dostrzegał takie delikatniutkie próby już w Rijadzie. Oczywiście to nie jest totalnie czas, aby oceniać, ale bądźmy dobrej myśli. Jeśli Iga będzie mocna mentalnie w przyszłym sezonie to uważam, że rok 2025 będzie dla niej jeszcze lepszy niż ten. Teraz fajnie, że będziemy mieli jeszcze okazję ją zobaczyć w biało-czerwonych barwach. Jej występ w Rijadzie oceniam na dobry z plusem biorąc pod uwagę wszystkie czynniki jakie zaszły wokół niego. Mamy świetną tenisistkę, która nawet bez formy jest groźna dla każdego. Szkoda, że najgorszy mecz przytrafił jej się właśnie z Coco, a najbardziej że nie wykorzystała tam szans, które mogły złamać rywalkę. Widać, że Amerykanka bała się, że Iga wróci do gry, bo to by ją na pewno wybiło z rytmu, a wtedy mielibyśmy półfinał, a może coś więcej. Ale taki urok sportu, że nie zawsze wszystko jest tak jakbyśmy chcieli.
Najlepsza i najgorsza rankingowo zawodniczka w półfinale
2 zwycięstwa i 2 porażki to finalny bilans występu w Rijadzie Aryny Sabalenki i chyba możemy tutaj mówić o największej niespodziance turnieju. Dominowała w ostatnim czasie Białorusinka i sygnały ku temu wysyłała również w pierwszych spotkaniach w Arabi Saudyjskiej. Nie dziwie się, że była nazywana zdecydowaną faworytką turnieju, ale to jest tenis i jego piękno. To był tenis dominujący - taki, że patrzysz na zawodniczkę i widzisz, że jest nie do ruszenia. Przełomowy był jednak jak dla mnie mecz z Eleną Rybakina, bo Aryna zobaczyła, że nie musi być zawsze kolorowo. Dla mnie ta jedynka rankingowa trochę za bardzo jej dalej siedzi w głowie i chce na siłę pokazywać, że jest najlepsza i koniec. To może być dla niej błędne koło, dlatego ciekawi mnie jak będzie wyglądać od strony nerwowej w styczniu na Antypodach. Tutaj było widać, że jak nie wychodzi to pojawiają się nerwy, przyspieszone uderzenia i chęć zbyt szybkiego skończenia wymiany. Do tego często uderzenia rakietą o kort, choć takie wyważone, a nie na złamanie rakiety. Bo generalnie kiedy idzie to jest pełna kontrola i destrukcja rywalek. Tutaj zweryfikowała ją zawsze groźna Elena Rybakina, która nie boi się jej siły ofensywnej i swoją dobrą postawą weszła do głowy swojej rywalce. Nie chcę się specjalnie rozpisywać o atutach Aryny i to nie dlatego, że ich nie doceniam, a dlatego że wszyscy śledzący w miarę ten sezon zapewne doskonale je znają. Na duży plus na pewno, że odkąd zaczęła grać bardziej urozmaicony tenis, to stara się to kultywować. O ile jeszcze porażka z Eleną nie była odczuwalna z punktu widzenia tabeli, ponieważ i tak miała zagwarantowane pierwsze miejsce w grupie, to porażka z Coco Gauff sprawiła, że raczej nie będzie zadowolona z tego turnieju. Coco swoją świetną dyspozycją szybko wybiła ją z rytmu i myślę, że stres dodał do tego swoją szczyptę. Nie była w stanie wprowadzić Aryna planu B oprócz prób szybszego kończenia akcji. To nie działało, bo nawet jak uderzenia były silne, to rywalka skutecznie na nie reagowała. Potwierdza się to co uważam od dawna. Coco w formie jest zawodniczką, która przy swoim stylu zawsze będzie niewygodna dla obecnej liderki rankingu. Nie boi się jej, ma też duży siła, a ważne jest również jak potrafi wykorzystywać siłę przeciwniczki. Tak więc Aryna mimo świetnego sezonu, też ma materiał do przepracowania jeśli chce aby przyszły rok był równie udany.
Pozytywnie zaskoczyła za to druga półfinalistka, która ostatnio wyglądała jakby była pod formą, a jej występ tutaj był pod znakiem zapytania. Warto zauważyć, że przecież gdyby nie porażka w meczu z Igą, gdzie miała dużą przewagę, to jako jedyna wyszłaby z grupy z kompletem zwycięstw. Bardzo na plus odbieram to co zrobiła, ponieważ potrafiła klasycznie wykorzystywać swoje kortowe obserwacje i dostosowywać siłę i technikę uderzeń pod rywalki. Paradoksalnie przeciwko Idze robiła to od drugiego seta najgorzej, bo o ile nie byłem zaskoczony, że Iga zaczyna odrabiać straty, to już brak reakcji i próby zmian w trzecim secie były ciekawy. Poza tym bardzo dobre, stabilne spotkania z Jessicą Pegulą i Coco Gauff, gdzie pokazała klasę. Więcej nieco oczekiwałem po jej spotkaniu półfinałowym z Qinwen Zheng. Oczywiście rywalka zagrała świetne spotkanie, ale zabrakło mi tutaj dobrej analizy tego co dzieje się na korcie i większego kombinowania. Myślę, że mogła spróbować używać więcej agresji na returnie i w pierwszych uderzeniach oraz wybierać się do siatki, Tak, aby troszkę wycofać do defensywny będącą w znakomitej uderzeniowej formie tego dnia Chinkę. Ciężko byłoby ją pokonać, być może efekt byłby przeciwny, ale zabrakło mi takiej próby. Z Eleną Rybakiną na Wimbledonie zresztą między innymi to przyniosło skutek. Niemniej ten występ był kolejnym dobrym przykładem, że najwyższy poziom sportowy jaki jest w stanie osiągnąć Bara może być groźny dla wszystkich rywalek. To jedna z tych zawodniczek której lepiej nie mieć w swojej drabince. Osobiście cieszę się kiedy jest w formie, bo to zawodniczka oferujące dość unikatowy i ładny dla oka tenis.
Te Panie odpadły w grupie
Oczywiście nie licząc Igi, która została opisana wcześniej. Z polskiej grupy odpadła jeszcze Jessica Pegula, która nie przystąpiła nawet do 3 meczu. Jej tenis w dwóch pierwszych był - delikatnie to ujmując słaby. Dla mnie występ Amerykanki był największym rozczarowaniem tegorocznego turnieju. Byłem zaskoczony, ponieważ biorąc pod uwagę dość długą przerwę jaką miała, nastawiałem się że przyjedzie na Półwysep Arabski z solidnym zapasem energii i będzie groźna. Energii nie było. Tak samo zresztą jak skuteczności forehandowej, serwisu czy returnu. Generalnie nic nie działało i była dużo gorsza przeciwko Coco Gauff i Barborze Krejcikovej. Trudno mi ocenić jak duży wpływ na to miała kontuzja kolana z jaką się borykała. Być może bardzo duży, a to by usprawiedliwiało jej słabą dyspozycję. Miejmy więc nadzieję, że to nic poważnego. Kiedy wydawać by się mogło, że występy sympatycznej Amerykanki będą najgorszymi jaki widzieliśmy w Rijadzie, to do gry weszła sympatyczna Rosjanka, Strasznie rozczarowująca była forma Darii Kasatkiny przeciwko Idze Świątek. Tak jakby przystąpiła do niego zupełnie bez przygotowania. Nie było nawet tego poruszania się i arytmii. Nie było nic, co warto docenić oprócz szacunku dla rywalki i klasy jaką Daria zawsze pokazuje.
W drugiej grupie 2 zawodniczki, które z niej wyszły pokazały się z umiarkowanie dobrej strony. Jasmine Paolini po raz kolejny w tym sezonie pokonała Elenę Rybakinę, pokazując ostry, energiczny tenis i nie bojąc się dużo silniejszej rywalki, Bardzo podobało mi się jak potrafiła napsuć krwi świetnie dysponowanej Arynie Sabalence. Trochę może zabrakło tego polotu w starciu przeciwko Qinwen Zheng która tego dnia była w naprawdę dobrej dyspozycji. Zasadniczo jednak nie powinna mieć sobie Włoszka nic do zarzucenia. Robiła swoje, starała się w każdym meczu i przyjechała tutaj z naprawdę niezłą formę. To jest doprawdy niesamowite jak równo grała przez cały sezon - bez żadnych większych spadków formy. Czy jest druga taka zawodniczka w czołówce? Na pewno nie jest nią jej grupowa koleżanka, czyli Elena Rybakina. Bardzo zardzewiała była na początku, co było widać w starciu przeciwko Jasmine Paolini, a jeszcze bardziej z Qinwen Zheng. A tu nagle przychodzi mecz trzeciej kolejki przeciwko samej Arynie Sabalence i widzimy Elenę jak w najlepszej formie - potężnie serwującą, z wybitnym forehandem, sprawnie poruszającą się po korcie i wybierająca dobre kierunki. Do tego pokazującą charakter, bo mimo przegrania drugiego seta, w trzecim nie pękała i wzniosła się na jeszcze wyższy poziom, nie dając się rozpędzić Białorusince. Powtórzę po raz kolejny. Jeśli Elena byłaby w stanie utrzymać swój najlepszy poziom przez co najmniej 80% sezonu, to zawodniczka która spokojnie może zostać światową jedynką. Jej problemem jest jednak trzymanie formy na przestrzeni sezonu i chyba również odpowiednie zarządzanie siłami. Może nowy trener pomoże. Ja bym na miejscu Eleny poluzował trochę w pierwszej części sezonu, aby mieć jak najwięcej energii w drugiej. Potencjał bowiem ma potężny jak atuty serwisowe. I fajnie, że tak okazale zakończyła ten sezon, który był dla niej istnym up&down.
Kącik deblowy
Na koniec czas na wątek deblowy, którego śledziłem z mniejszą intensywnością, ale starałem się być mocno na bieżąco. Bardzo mnie ucieszył skład finału, ponieważ od dłuższego czasu doceniam to co wyczyniają pary Erin Routliffe/Gabi Dabrowski oraz Taylor Townsend/Katerina Siniakova. Ta pierwsza para ostatecznie wygrała w dwóch setach. W tym meczu żaden wynik nie byłby dla mnie niespodzianką, choć jednak nieco więcej szans dawałem ich oponentkom. Erin i Gabi jednak są bardzo doświadczone, świetnie współpracują na korcie, a kiedy przychodzi co do czego, to bardzo dobrze serwują i przechodzą do kontry. Tutaj w kluczowych elementach seta podwyższały jakość i za to dla nich ogromny szacunek. Szczególnie mądrość i technika Kanadyjki robiły na mnie duże wrażenie. Nie ukrywam za to, że ich rywalki optycznie grały według mnie najlepszy tenis na tym turnieju. Bardzo duża mają moc uderzeniową i niesamowicie przyjemnie ogląda mi się przy siatce Taylor. Katerina z kolei jak Katerina. Świetne są te jej crossowe uderzenia z forhendu. Raz po raz udowadniała, że jest jedną z najlepszych zawodniczek deblowych ostatnich lat. Mam szczerą nadzieję, że będą wspólnie występować w 2025 roku, bo mogą być tylko mocniejsze. W półfinale opadły natomiast pary Hao/Ching Chan/Veronika Kudermetova oraz Nicolas Melichar-Martinez/Ellen Perez. O tych pierwszych trudno mi coś więcej powiedzieć, ponieważ kiedy je oglądałem to nie przekonywały, ale wygrały 2 mecze w grupie i weszły do półfinału. Tam jednak tylko w drugim sezonie nawiązały walkę z Taylor i Katką. To chyba taka para, której mocą jest że gra solidnie i potrafi wykorzystywać momenty. Jakościowo nie dostrzegam za to ich przeboju pozwalającego na duże zwycięstwa. W półfinale odpadły też Ellen Perez i Nicolas Melichar-Martinez u których bardzo podobało mi się kortowe cwaniactwo i współpraca. Dlatego też tym bardziej szkoda, że rozstają się ze sobą po sezonie. Pięknie wykorzystały słaby moment świetnej pary Su-Wei Hsieh i Elise Mertens, dzięki czemu weszły do półfinału z bardzo trudnej grupy. To para która we wszystkich deblowych elementach jak dla mnie trzyma wysoki poziom i doskonale wie o co chodzi w grze zespołowej. Ich przyszłe partnerki powinny mieć wiele pociechy. Tutaj w spotkaniu przeciwko Erin i Gabi w półfinale zabrakło co prawda nieco jakości, ale to dlatego, że od półfinału zwyciężczynie turnieju złapały doskonałą formę i popełniały bardzo niewiele błędów. Biorąc pod uwagę ich jakość i skalę talentu, było naprawdę trudno zrobić coś więcej. Trzymając się jeszcze tej wspomnianej, silniejszej grupy. Rozczarował mocno występ pary rozstawionej z numerem 1, czyli Jeleny Ostapenko i Ludmilly Kichenok. Nie było tego kilerskiego instynkt, a było wiele prostych błędów w meczach jakie widziałem. Jedna z moich ulubionych par, czyli Su-Wei i Elise pokpiły sprawę w drugiej części spotkania z Ellen i Nicolas i okazało się to nie do nadrabiania, ponieważ później Taylor i Katerina po wyrównanym meczu okazały się ciut lepsze. Pierwszy mecz był jednak kluczowy. Trochę szkoda, bo te Panie grały jeden z najładniejszych dla oka gier. Jestem jednak spokojny, bo sądzę, że ta para osiągnie ze sobą wiele sukcesów. Z kolei w drugiej grupie na fazie grupowej zakończyły rozgrywki pary Jasmine Paolini/Sara Errani i Caroline Dolehide/Denise Krawczyk. Szkoda mi Jasmine, która zarówno w singlu, jak i deblu odpadała w ostatnim spotkaniu, gdzie zwycięstwo dawało jej awans. Tutaj była zresztą z Sarą w super tie-breaku 2 piłki od półfinału. Zabrakło chyba trochę formy w ofensywie. Rozczarowująco wygląda za to występ amerykańskiej pary, która ugrała tylko jednego seta, a wydawało mi się, że jest mocniejsza. Trudno mi jednak powiedzieć cokolwiek o ich występie, ponieważ będąc zupełnie szczerym to w skupieniu widziałem tylko kilka minut ich występu.
Tyle! 🥳
Tak widzę tegoroczny Turniej Mistrzyń. Będzie mi miło jeśli podzielicie się swoimi spostrzeżeniami i dacie znać jak co najbardziej utkwiło Wam w pamięci z turnieju w Rijadzie. Występ jakiej zawodniczki był dla Was największym zaskoczeniem?
Komentarze
Prześlij komentarz