DailyUS (finał turnieju) - 3 wielki szlem Aryny Sabalenki, klasa i dobry finał Jessie
US Open 2024 w turnieju kobiet można uznać za zamkniętę. Kilka minut po północy polskiego czasu padło sakramentalne “game&set&match” i Aryna Sabalenka mogła wznieść ręce w górę po trzecim wielkoszlemowym triumfie. Pokazała ponownie tenisową klasę Białorusinka, odnosząc zwycięstwo tam gdzie od kilku lat była mocna, ale zawsze czegoś brakowało. Tym razem nie zabrakło niczego, a w spotkaniu finałowym przeciwko Jessice Peguli pokazała to co ma najlepsze. Brawo Aryna, ale brawo też Jess za znakomity turnieju!
Aryna Sabalenka (2) vs Jessica Pegula (6) 7:5, 7:5
Fajnie, że w końcówce turnieju Panie postarały się nam wynagrodzić jego niezbyt emocjonujący przebieg. Finał nie miał co prawda 3 setów na jakie zasłużył, ale miał interesujący przebieg, dobry poziom i oglądało się go naprawdę fajnie. Wygrała faworytka, czyli Aryna Sabalenka, która po raz kolejny w USA pokazała świetny tenis. Zdominowała ostatnie tygodnie Białorusinka, wysyłając światu jasny sygnał “hej, ja jestem wciąż bardzo mocna i mogę walczyć o miano najlepszej na świecie”, Jej przeciwniczka dziś zagrała powiedziałbym, że dobry jak na siebie tenis. Zdecydowanie nie był to mecz, który Jessica Pegula przegrała w szatni, co dzieje się czasami podczas pierwszego finału w karierze. Nie, tutaj potrafiła postawić się grając skutecznie i mocno przeciwko znakomitej rywalce. Czego zabrakło? Dobre pytanie. Myślę, że takiego zwiększenia agresji w kluczowych momentach jak 5:5 w pierwszym secie czy kiedy serwowała na seta przy 5:4 w drugim. To były kluczowe momenty i Aryna grała w nich agresywniej, a Jess zdarzyło się uderzyć kilka piłek w siatkę, która niekoniecznie musiały tam wpaść. Mogłaby chyba spróbować trochę bardziej atakować wtedy i postraszyć Białorusinkę, aby spróbować ją spiąć, ale łatwo się mądrzyć z kanapy po meczu. Skupmy się na plusach, bo ich było więcej. Amerykanka bardzo fajnie radziła sobie z siłą uderzeniową swojej potężnej rywalki i potrafiła grać płasko, utrzymując przy tym długość uderzeń. To sprawiło, że wiceliderka rankingu nie miała łatwo doprowadzać do sytuacji z dużą przewagą sytuacyjną. Nie był to na pewno mecz w którym dokonywała wielu “piłkowych egzekucji” i duża w tym zasługa Jess. Zaskoczyło mnie natomiast, że Białorusinka częściej wygrywała długie wymiany - szczególnie w pierwszym secie. Zakładałem, że im dłużej będzie trwała wymiana, tym większa korzyść dla Amerykanki, ale nic bardziej mylnego. Aryna nie miała problemu żeby grać kilka mocnych piłek nie popełniając przy tym błędu. Duże wrażenie robiły też skróty przy których miała chyba 100% skuteczności. Bardzo fajnie dla niej, że wprowadziła je do swojego repertuaru i tak mądrze je wybiera. Z kolei Jess miała ewidentny problem, aby sobie z nimi radzić. Miałem wrażenie, że tak mocno jest skupiona na bieganiu wzdłuż linii, że odbywało się to kosztem biegania do siatki. Szkoda, bo mogła tam też bardziej popróbować gry ze względu na doświadczenie deblowe i wypracowanie w nim walory. Podkreślam jednak, że to był dobry mecz w wykonaniu 30-latki z Nowego Yorku. Nie bała się Aryny, grała mocno i płasko, dobrze radziła sobie w defensywie oraz na returnie. Mądrze też wybierała kierunki i starała się nie przyzwyczajać Aryny do jednego grania. Fajnie też starała się stosować rotację wsteczną. W tym był plan. Zabrakło trochę tego polotu w kluczowych momentach, ale Jess pokazała, że nie pęka i jest bardzo mądrą tenisistką.
Było tutaj kilka gemów na styku, obie miały swoje przestoje, a pojedyncze piłki mogłyby pozwolić wypracować lepszy wynik, a i zapewne seta Jessice Peguli. Szkoda, bo w tym meczu 3 set byłby fajnym rozstrzygnięciem. Większość ważnych piłek w końcówkach seta wygrała jednak Aryna, co bardzo dobrze o niej świadczy. Nawet gdy kiedy wyszła ze stanu 5:2 Jess, to nie było dużych nerwów u faworytki. Nie dopuściła do stanu z finału w poprzednim sezonie, gdzie nerwy zaczęły wpływać na ruch rakiety, co pozwoliło wrócić do meczu Coco Gauff. Można gdybać czy to by się stało gdyby Jessica Pegula wygrała seta i czy takie złamanie mentalne mogło nastąpić. Trochę wyglądało to tak, że gdy Amerykanka zbliżała się do szczytu, gdzie może tego dokonać, to Aryna ją z niego spychała albo Amerykanka nie potrafiła wykonać finalnego kroku. Nie przełamała jej mentalnie mimo kilku kortowych przełamań w trudnych momentach. Nie podobało mi się już po raz kolejny, że Białorusinka przedłużała okrzyki przy zwycięskich punktach w trudnych momentach, co nie jest po prostu fajne, ponieważ trudno mi uwierzyć, że nie ma na celu ograniczenia zapędów rywalki. To jeden z powodów dla których trudno mi jej kibicować. Za to ostatnie 2 pojedynki to kolejne powody dla których trudno mi nie sympatyzować z Jess. Ta dziewczyna gra u siebie najważniejsze mecze w dotychczasowej karierze, gdzie ma niepowtarzalną szansę na sukces, a nie ma u niej w ogóle nerwowych ruchów czy niestosownych zachowań - cały czas dobrze nastawiona i potrafiąca się uśmiechać nawet po nieudanej wymianie. Do tego duży respekt w każdym zachowaniu wobec rywalki, sędziego czy obsługi turnieju. Ta dziewczyna jest naprawdę fajna i trudno nie życzyć jej wygrania szlema! Myślę, że ten turniej będzie dla niej przełamaniem jeśli chodzi o te najważniejsze zawody, w których może być jej łatwiej dochodzić do półfinałów. Zobaczymy ile jeszcze będzie w stanie w nich osiągnąć. Aryna Sabalenka zdobywa z kolei swój trzeci szlem w świetnym stylu i pokazuje, że na przestrzeni ostatnich 2 lat jest zdecydowanie najlepszą zawodniczką w turniejach wielkoszlemowych. Wystąpiła w 7 i w 7 była co najmniej w ćwierćfinale. Wielki wynik i ogromny postęp względem pierwszych lat jej kariery kiedy już była w czołówce, ale w tych turniejach radziła sobie właśnie gorzej. Zmieniła to i szacunek dla niej za to.
Tyle!
Uff, kolejny wielki szlem za nami. Fajnie, że wspólnie można było przeżywać te emocje, co zresztą pozwoliło wytrwać niejedną noc. Teraz tour powoli będzie przenosił się do Azji, która jest trochę bardziej przyjazna czasowo dla polskich kibiców. W końcówce sezonu szykuje się ekscytująca walka o numer 1, numer 3 oraz przepustki na Masters. Znaków zapytania jest wciąż wiele i teraz pewnie większość zawodniczek, jak i nas uda się na lekki tenisowy wypoczynek, ale potem głodni tenisa wrócimy do naszego świata mimo, że jesteśmy po jego różnych stronach.
----
PS A jeśli doceniasz moje teksty, mam prośbę o zaobserowanie na “X”. Będę tam wrzucał regularnie artykuły, a nie ukrywam, że zasięgi (a może dopaminy z nimi związane) są sporą motywacją do tworzenia nowego contentu! Link TUTAJ : https://twitter.com/Kamilku16
I jeszcze polecajki 2 miejsc, które szczerze rekomenduję wszystkim fanom tenisa!
Profil na X “Z kortu - informacje tenisowe | Tennis news”, gdzie znajdziesz na bieżąco wszystkie informacje o tym co dzieje się w tenisie. Mateusz jest dla mnie takim Łukaszem Bokiem z KiKŚ dla tenisa, a jego informacje są zawsze rzetelne i błyskawiczne. Link TUTAJ: https://twitter.com/z_kortu
Grupa na Facebooku “Nie Śpię, bo oglądam tenis”, gdzie możesz przeżywać tenisowe emocje wspólnie z innymi miłośnikami w zdrowej i kulturalnej atmosferze na bieżąco. A tenisowych freaków w Polsce jest już naprawdę dużo. Link TUTAJ: https://www.facebook.com/groups/178960806040159
Komentarze
Prześlij komentarz