#Daily RG (dzień 11) - Dzień sensacji, będzie niespodziewana finalistka
Zacznę nieco uszczypliwie odwołując się innego z moich postów. Widzieliście jak wzrosła frekwencja na trybunach kiedy spotkania nie zaczęły się o poranku, a o 14? Tak, ludzie chcą oglądać kobiecy tenis, ale godziny meczów mają ogromne znaczenie. Tym bardziej cieszy mnie, że ci którzy się pojawili się nie zawiedli. Dzisiejsze ćwierćfinały były bardzo interesujące i dostarczyły nam gigantycznych niespodzianek oraz wielu emocji. Chyba nie uwierzę, że ktoś na tej grupie stawiał na wygrane zarówno Jasmine Paolini jak Mirry Andreevej. Uwierzę, że w jedną, ale nie w dwie. I jak tu nie kochać tenisa?
Jasmine Paolini (12) vs Elena Rybakina (4) 6:2, 4:6, 6:4
Skoro Jasmine Paolini jest już w półfinale i światowej top 10, to może zaczniemy ją nazywać polską Jaśminą? Ależ to jest wspaniały i ważny turniej w jej wykonaniu. Udowadnia wszystkim, że jej poprzednie wyniki w tym roku absolutnie nie były dziełem przypadku i w wieku 28 lat gra najlepszy tenis w życiu. Udowadnia to przede wszystkim sobie i jest to fajne, ponieważ trudno sobie wyobrazić ile pracy musiała włożyć ta dziewczyna, aby przy swoich predyspozycjach znaleźć się w miejscu gdzie jest. Dziś zrobiła coś, co dla wielu wydawało się niemożliwe. Ja też dawałem jej znikome szanse głównie dlatego, że bardzo pewna była w poprzednich rundach czwarta rakieta świata. W zasadzie nie do ruszenia. A tu proszę, z Paryża wyprosiła ją jedna z najbardziej filigranowych dziewczyn w tourze! Wielką historię piszę w tym sezonie Jasmine. W włoskich tenisowych kronikach dużymi literami zostanie zapisany nie tylko Dubaju, ale też Paryż. Zgaduję, że obecnie jest jeszcze bardziej szczęśliwa i podekscytowana niż w wywiadzie po meczu. Polecam zresztą go zobaczyć, bo mało jest słodszych rzeczy w tourze niż wywiady pomeczowe ekspresyjnych zawodniczek, które świętują największe sukcesy w karierze. Dobra, czas trochę napisać o samym meczu. Szybko Włoszka przełamała Elenę, a następnie genialnie podawała i to było lekko zaskakujące. W pierwszych 3 gemach serwisowych nie straciła punktu przy swoim serwisie, co jest imponującym wynikiem przy jej grze. Serwowała głównie na ciało reprezentantki Kazachstanu, a ta nie miała na to zupełnie sposobu (potem zaczęła sobie radzić z tym lepiej). Do tego Włoszka grała bardzo mądrze, szybko i prowokująco. Wyobrażałem sobie, że Włoszka będzie bardziej zadziorna, może nawet odważna, ale często też była bardziej ofensywna. Strach nie może mieć wielkich oczu dla dziewczyny z korzeniami w Łodzi, prawda? Pan Żelisław zapewne potwierdzi. U Eleny nie wchodził return, nie działał forehand i już to nie była ta mocarna zawodniczka, która “gnębiła” rywalki we wcześniejszych pojedynkach mimo, że dalej co jakiś czas pokazywała swój wachlarz umiejętności. W tym filigranowym szaleństwie była metoda! Zaczęła się też jeszcze bardziej śpieszyć turniejowa czwórka, a w konsekwencji szybko potoczył się ten set, aż do zwycięstwa underdoga pojedynku.
W drugim secie z kolei bardzo doceniałem wiarę w swoje umiejętności Eleny, która dalej starała się sięgać po swoje największe atuty mimo, że te wcześniej nie działały. Mam tutaj na myśli głównie forehand grany z kortu. Doceniam, bo zaczęły działać lepiej i przekładało to się na lepszy dla niej wynik. Mimo tego, że na początku została przełamana, to wygrała drugiego seta, doprowadzając do remisu w meczu. Ale może już wtedy trzeba było wdrożyć plan B? Tylko jaki on miałby być przy jej stylu? Myślę, że brakowało bardziej cierpliwości patrząc już tak z perspektywy meczu kiedy ocenia się dużo łatwiej. Niemniej w drugiej połowie drugiego seta wydawało mi się, że przejmuje kontrolę nad meczem dzięki lepiej nastawionemu celowniki i dobremu podaniu w kluczowych momentach. Gorzej nieco broniła też się Włoszka i mimo, że nie był set z taką różnicą przewagi jak pierwszy, to optycznie wydawało mi się, że wracamy do scenariusza, który wielu zakładało przed meczem, czyli Eleny która kontroluje swoimi uderzeniami to co dzieje się na korcie i to będzie postępować.
Zgaduje, że wielu z nas stawiało w trzecim secie, iż Królowa Lodu z Moskwy pójdzie za ciosem, ale nie. Ale nie. Niemniej wciąż było ciekawie. Mimo, że Elena cały czas popełniała sporo błędów, to przecież wciąż miała atuty, aby wygrać ten mecz. Ogromny szacunek dla Włoszki, że w trzecim secie nadal wierzyła, że jej energia, odwaga i motoryka będą realnym zagrożeniem. Tak też było, co szczególnie istotne było na początku, ponieważ mieliśmy wyrównane gemy w których Jasmine nie odpuszczała. Konsekwentnie też próbowała swoich sił ofensywnych z backhandu, który sprawiał, że błędy robiła Elena. A ja jeszcze miałem wrażenie, że powinna ją bardziej zmuszać do biegania i tu było pole do kolejnego popisu i punktów. Obie Panie na początku 3 seta solidarnie się przełamywały. Dla mnie ważny był gem na 3:3 przy serwisie Jasmine, który wygrała mimo, że mogła nie wytrzymać nerwowo ze względu na jego przebieg. Następnie przy stanie 4:4 i serwisie faworytki, przełamała turniejową czwórkę pokazując jak doświadczoną i mądrą jest zawodniczką. Co jeszcze trudniejsze, sprostała wyzwaniu i nie drżała jej ręka przy serwisie na mecz. Włoszka zachowała zimną krew i wietrzę nadzieję, że polska, spokojniejsza krew się do tego przyczyniła. To oczywiście żart.
Przyczyny niespodzianki? Zgoda, to nie był dobry (ani nawet średni jak na ten sezon - moim zdaniem ciut poniżej tego pułapu) mecz Eleny Rybakiny, ale spora w tym zasługa Jasmine, która wytrąciła ją z równowagi nie raz i nie dwa. Nie bała się, grała płasko, kątowo i nawet czasami prowokowała forehandy rywalki. Odnosiłem wrażenie, że obie Panie wierzyły, iż to co dzisiaj prezentują na korcie zaprowadzi ich do półfinału, ale to dyspozycja zawodniczki w którą wierzyło oprócz niej niewielu okazała się ku temu wystarczająca. Sen 163-centymetrowego Kopciuszka z Castelnuovo di Garfagnana wciąż trwa i trudno się nie cieszyć, bo Jasmine jest naprawdę fajną, pozytywną dziewczyną. A Elena Rybakina nie zanotuje swojego najlepszego wyniku w karierze na Rolandzie Garrosie. Przyznam, że przed tym meczem widziałem ją nawet w finale, bo wyglądała znakomicie, ale tenis kocha niespodzianki, a my kochamy tenis. Zasłużone zwycięstwo woli walki, charakteru, ale przede wszystkim bardzo dobrej tenisistki, która notują wspaniały sezon. Gratulacje Jasmine!
Mirra Andreeva vs Aryna Sabalenka (2) 6:7 (5), 6:4, 6:4
I jak tu nie kochać tenisa? Powiedzcie co się wydarzyło dzisiaj na korcie Phillipa Chartier?!? Dobra, Mirra Andreeva prawdopodobnie nie wygrałaby tego meczu gdyby nie niedyspozycja Aryny Sabalenki. Tylko, że moim zdaniem wcale nie tak wiele zawodniczek byłoby w stanie to wykorzystać. Bo do tego potrzebna jest odpowiednia dyspozycja sportowa oraz mentalna. Dlatego uważam, że jej wygrana zasługuje na duże owacje. Aby wzbogacić oklaski jeszcze jedna informacja. Dociera do Was, że Mirra Andreeva jest 6 lat młodsza od naszej Igi Świątek? A przecież nasza gówniara z paletką wciąż jest bardzo młodą zawodniczką urodzoną w XXI wieku. Do mnie niespecjalnie to nie dociera, a ta 17-latka już potrafi walczyć z najlepszymi na świecie na największych arenach świata. Żałować może już pierwszego seta tego meczu, ponieważ miała mnóstwo argumentów, aby go zapisać na swoją korzyść. Podczas jego trwania Białorusinka zgłosiła problemy zdrowotne (prawdopodobnie ból brzucha) i miała w pewnym momencie nawet 5:3 Mirra, ale to nie wystarczyło żeby wygrać pierwszą odsłonę tego emocjonującego spektaklu. Druga rakieta świata słynie jednak ze swojej waleczności. Pokazała ją i tym razem, co trzeba uznać. U Mirry myślę, że zabrakło ryzyka. Wiem, gdybanie. Szkoda też tie-breaka jakim finalnie zakończył się ten set, ponieważ i on był do wygrania mimo przewagi wynikowej Białorusinki. Ostatnio pisałem, że nie wiem gdzie Mirra ma najwięcej do poprawy. Dziś chyba znalazłem odpowiedź. Serwis. Szczególnie w ważnych momentach może i powinna poprawić, Uważam, że gdyby działał lepiej to wygrałaby dziś w 2 partiach. Najlepiej gdyby udała się w tym zakresie na lekcję do Eleny Rybakiny. Rosjanka potrafi już świetnie returnować, ale w kilku momentach jej serwis powinien robić większą krzywdę rywalce. Do tego podwójnymi błędami dostosowywała się do poziomu oponentki, a tutaj też wskazana byłaby oszczędność. Zwróćcie za to uwagę w jak ważnych momentach przełamywała Arynę Sabalenką. Działo się to w końcówce setów, gdzie musisz sobie zdawać sprawę ile ważą najbliższe punkty. Generalnie pokazała w tym meczu dużo swoich atutów Mirra. Świetnie się broniła, odgrywając nieprzyjemne piłki Arynie, skróty też z reguły były przemyślane i ten backhand po linii. W trzecim secie Białorusinka zaczęła jej bardziej zagrywać na forehand i go testować. Fajnie, że trochę nieprzyzwyczajona może w tym meczu do tego Mirra dawała radę. Bardzo mi się podobało też jak wytrzymywała siłę uderzeń Aryny, do której często wracały długie, takie lobowe punkty, ale to musiało dziś deprymować Białorusinkę.
Chciałbym chwilę poświęcić na dyspozycję w tym meczu Aryny Sabalenki. Na pewno coś jej doskwierało i dekoncentrowało podczas gry. Często łapała się za brzuch i nieco przedłużała przerwy między wymianami - szczególnie przed ważnymi punktami. Uważam, że nie był to uraz, który redukował jej repertuar zagrań, ale ograniczał komfort przebywania na korcie. Coś jak duży kamyk w bucie, który przeszkadza, ale jeśli się uprzesz to przejdziesz z nim określoną odległość. Światowa dwójka popełniała dość sporo prostych błędów i nie znajdę odpowiedzi ile z nich było wywołane formą sportową, a ile dolegliwościami. Nawet dobrze biegała, ale jednak zwłaszcza w 3 secie śpieszyła się do kończenia piłek. Do forehandu nie mam zastrzeżeń, ale z backhandu popełniła trochę prostych błędów. Return poprawnie, gra przy siatce słabo. Skróty działały i myślę, że mogła częściej używać tej swojej nowej broni. W defensywie nieco słabiej niż zwykle. Serwis podobnie. To był najgorszy mecz Aryny jaki tutaj oglądałem. No ale wiecie jak to jest. Jak gra jedna z najlepszych zawodniczek w tourze (mam na myśli top 2, może top 4), to druga z reguły musi się wspiąć praktycznie na wyżyny, aby wygrać mecz. Nawet jeśli ta pierwsza nie gra dobrego meczu i ma swoje problemy. Uważam, że te wyżyny za niedługo będą niższe, ale są teraz bardzo wysokie dla Mirry Andreevej, dlatego tak doceniam jej wygraną. Białorusinka mogła wygrać ten mecz gdyby kilka piłek weszło lepiej albo kilka gorzej odegrała Mirra, bo tutaj mimo wszystko decydowały pojedyncze piłki. Wtedy wygrałaby w dużej mierze wolą walki.
Jeszcze słowo o bohaterce dzisiejszego spotkania. Zauważyłem dużą więź Rosjanki z trenerką Conchitą Martinez bez której zapewne nie byłoby jej w tym miejscu. Hasło “Mirra focus” w połowie drugiego seta było nieocenione, a kiedy nawiązała kontakt wzrokowy przed drugą (ostateczną) piłką meczową ze swoją trener, to byłem już bardzo dobrej myśli, bo wiedziałem że ich wzrok ma w sobie słowo “zwycięstwo”. Polecam zresztą zobaczyć ostatniego gema tego meczu, bo pokazuje dość fajnie przebieg tego naprawdę fajnego do oglądania pojedynku. Pokazywała ryzyko i imponujące zagrania Aryna oraz dobrą grą w defensywie i odporność psychiczną 17-latki z Rosji. Upatruję w Mirrze lekką faworytkę starcia z Jasmine Paolini. Będziemy jutro świadkami niezwykle interesującego starcia w którym najstarsza i najmłodsza półfinalistka turnieju będą walczyć o największy sukces w swojej karierze. Do tego Mirra już zagwarantowała sobie najwyższy ranking w karierze, ponieważ w rankingu live jest na 23 miejscu.
Tyle!
Dobra, to czyje zwycięstwo zaskoczyło Was bardziej? I komu dajecie większe szanse w jutrzejszym pojedynku dwóch niespodzianek turnieju? No i ogólnie dajcie znać jak oceniacie dzisiejsze mecze!
Godne odnotowania
Co ciekawego w kolejnym dniu?
----
PS A jeśli doceniasz moje teksty, mam prośbę o zaobserowanie na “X”. Będę tam wrzucał regularnie artykuły, a nie ukrywam, że zasięgi (a może dopaminy z nimi związane) są sporą motywacją do tworzenia nowego contentu! Link TUTAJ : https://twitter.com/Kamilku16
I jeszcze polecajki 2 miejsc, które szczerze rekomenduję wszystkim fanom tenisa!
Profil na X “Z kortu - informacje tenisowe | Tennis news”, gdzie znajdziesz na bieżąco wszystkie informacje o tym co dzieje się w tenisie. Mateusz jest dla mnie takim Łukaszem Bokiem z KiKŚ dla tenisa, a jego informacje są zawsze rzetelne i błyskawiczne. Link TUTAJ: https://twitter.com/z_kortu
Grupa na Facebooku “Nie Śpię, bo oglądam tenis”, gdzie możesz przeżywać tenisowe emocje wspólnie z innymi miłośnikami w zdrowej i kulturalnej atmosferze na bieżąco. A tenisowych freaków w Polsce jest już naprawdę dużo. Link TUTAJ: https://www.facebook.com/groups/178960806040159
Myślę też, że kanał na YouTube oraz profil na Instagramie Rolanda Garrosa mogą być również dobrym miejscem dla Ciebie.
Komentarze
Prześlij komentarz