Co działo się w Linzu i Hua Hin? Witamy Zatokę Perską
Nie wiem jakie były zasady ustalania kalendarza na 2024 rok, ale organizatorzy turnieju w Linz muszą czuć niedosyt, bo termin na jaki zaplanowano tą 500 był naprawdę wdzięczny. Gdybym był złośliwy to napisałbym, że komuś przy układaniu kalendarza pomyliło się i uznał, że ta miejscowość znajduje się w Australii, a nie Austrii, bo logistycznie bardziej się to składało. Natomiast fakty są takie, że zawody odbyły się germańskim kraju, a dla takich fanów tenisa jak ja miały mimo wszystko bardzo ciekawą obsadę z wieloma ciekawymi nazwiskami. I to o nim oraz turnieju w tajskim Hua Hin możesz przeczytać w moim podsumowaniu ostatniego tygodnia w WTA.
Jelena Ostapenko zasłużenie w top 3 rankingu
Dziewczyna - zagadka. Chyba zgoda, że do żadnej tenisistki z touru te stwierdzenie nie pasuje tak jak do Jeleny Ostapenko? Przed tym sezonem wydawało mi się, że Łotyszka peak formy ma już za sobą, ale 26-latka wyjaśniła mnie już po nieco miesiącu sezonu. Obecnie jest na 3 miejscu w rankingu live i nie można powiedzieć, że niezasłużenie. Wygrała już 2 turnieje rangi 500! Tutaj w Linzu i w Adelajdzie. Teraz pokazała do tego charakter, bo w pierwszym meczu z Clarą Tauson była już jedną nogą poza burtą (broniła piłki meczowej przy stanie 3:5), a mimo to wygrała cały turniej, z każdym meczem prezentując się coraz lepiej. Naprawdę duży szacunek za to jak prezentuje się w 2024 roku zawodniczka z Rygi. Wiecie co mnie za to najbardziej zastanawia? Jelena gra wszędzie gdzie się da. Gra też w deblu i to z powodzeniem (finał Australian Open), a nie jest zawodniczką, którą traktowałem jako najlepszą motorycznie. Jednak z jej każdym kolejnym meczem pokazuje, że kondycją i zdrowiem wydaje się być wszystko ok. Jelena Ostapenko była zgłoszona do wszystkich 3 turniejów w Zatoce Perskiej i byłem w stanie uwierzyć, że we wszystkich 3 wystąpi, ale Osta ostatecznie wycofała się z rozpoczynającego się dzisiaj turnieju w Abu Zabi. Kolejne 2 to już 1000 tam jeśli utrzyma formę to może wciąż być groźna dla wszystkich. Celownik ma naładowany lepiej niż zwykle i coraz bardziej intryguje swoją grą. Można ją lubić, można nie lubić, ale nie można jej zarzucić braku wyjątkowości.
W finałowym spotkaniu w Linzu Jelena zmierzyła się z Ekatariną Alexandrovą. To był dobry turniej Rosjanki, która w drodzę do finału pokonała między innymi Anastasię Potapovą i Donnę Vekic, ale w finale było widać, że fizycznie mecz z Chorwatką - co zresztą zrozumiałe, dał się jej potężnie we znaki. Mam też jeszcze jedno przemyślenie, a właściwie utwierdzenie się w nim na tym turnieju. Ekaterina Alexandrova potrafi grać potężny, skuteczny i dość urozmaicony tenis, ale jej dyspozycja jest zbyt nieregularna nawet na przestrzeni meczu. To powoduje, że trudno jej wygrać duże zawody. Ale tak sobie myślę, że gdyby ustabilizowała formę na wysokim poziomie (nazwijmy to roboczo, że zrobiłaby to co Aryna Sabalenka przed 2023), to uważam, że top 10 stoi przed nią otworem, a i wygranie dużego turnieju jest możliwe. Ma naprawdę wielkie atuty serwisowe, returnowe czy backhandowe.
W Linzu ucieszyła mnie bardzo dyspozycja Donny Vekic, która pierwszy raz od kilku miesięcy rozegrała turniej na dobrym poziomie. Strasznie mi się podobały jej kątowe winnersy czy skuteczna gra z linii i backandu. Taka stara, dobra Donna, która kręciła się w okolicy 20 rankingu. Dobry prognostyk przed kolejnymi turniejami i liczę, że Chorwatka wróci do formy. Troszkę czasami wyglądało jakby miała braki fizyczne, ale mimo tego dawała radę. W meczu półfinałowym z Ekatariną Alexandrovą zaproponowała nam najlepszy mecz w turnieju i może sobie nieco pluć w brodę, bo w dwóch momentach zwycięstwo było naprawdę na wyciągnięcie ręki. Dobry mecz i materiał do wniosków na najbliższe tygodnie. Ostatnią półfinalistką była Anastasia Pavlyuchenkova, która miała trudną drabinkę, ale tutaj prezentowała się dobrze i wygląda na to jakby łapała formę po wcześniejszych problemach. Doświadczona zawodniczka dalej ma swoje solidne argumenty w grze i myślę, że może spokojnie celować w powrót do top 30 (już jest 34).
Z innych nazwisk, które chciałbym odnotować. Na ćwierćfinale swoją przygodę z austriackim turniejem zakończyła Anastasia Potapova. Porażka z Ekatariną Alexandrovą była zasłużona, ponieważ nie pokazała w tym turnieju nic imponującego. Mam wrażenie, że na początku sezonu młoda Rosjanka gra znacznie gorzej niż potrafi. Myślę jednak, że zwyżka formy jest kwestią czasu. Zaskoczyła mnie dość łatwa porażka Elise Mertens z Anastasią Pavlyuchenkovą, a sądząc po skrótach i statystykach, to nie zagrała w nim chociażby na zbliżonym poziomie meczu z Martą Kostyuk kilka dni wcześniej na wielkim szlemie w Melbourne. Zawiodła mnie trochę dyspozycja Dayany Yastremskiej, bo oglądaliśmy tutaj jej wersję z poprzedniego sezonu, a nie tegorocznego Australian Open. W spotkaniu z Donną Vekic wyrzucała na potęgę i mam nadzieję, że była to kwestia zmęczenia lub gorszej dyspozycji, ponieważ fajnie byłoby widzieć w tourze Dayanę w dobrej formie. Ciekawy był mecz Elisabetty Cocciaretto z Anastasią Potapovą, który tak po prawdzie powinna wygrać, a to już jej druga porażka w tym roku mimo piłki meczowej. Fajnie gra ta dziewczyna, a czegoś przy tych domknięciach brakuje. Zawiodła mnie nieco również dyspozycja Anny Blinkowej (porażka z kwalifikantką Julią Niemeier w pierwszej rundzie) i Angelique Kerber, która w bardzo słabym stylu odpadła w I rundzie z Lucią Bronzetti. Mam nadzieję, że sympatyczna Angie złapie formę, bo to nie poziom w jakim miło się ogląda tak utytułowaną zawodniczkę.
A co w Hua Hin?
Fajna w sumie jest historia Diany Shnaider. Zacząłem ją bardziej obserwować od meczu z Marią Sakkari podczas Australian Open 2023, gdzie jej gra wyglądała bardzo obiecująco. Do tego stopnia, że nastawiałem się później na więcej w jej wykonaniu. W 2023 roku tego czegoś do końca nie było, ale bardzo przyjemnie otwiera 2024 wygrywając turniej w Tajlandii i zapisując na swoje konto 250 oczek. A prawda jest taka, że rozstawiona z numerem 1 w tym turnieju Magda Linette miała właściwie wszystkie argumenty, aby zakończyć przygodę Rosjanki z turniejem już w 2 rundzie. W trzecim secie ich spotkania Polka wyglądała dużo lepiej fizycznie i mam nieodparte wrażenie, że wpuściła ponownie 19-latkę do spotkania kilkoma niepotrzebnymi błędami. Ta je świetnie wykorzystała, za co należy jej się duże uznanie. W kolejnych meczach również robiła swoje, a o tym jak zasłużenie wygrała ten turniej niech świadczy, że wygrała w nim z tenisistkami rozstawionymi z numerem 1,2,3. Tu nie ma co pisać, a należy docenić młodziutką tenisistkę, która święci swój największy sukces w dotychczasowej karierze. Myślę jednak, że przyjdą większe. Ma fajne umiejętności i naprawdę dużą moc w swoim forehandzie. Leworęczna zawodniczka awansowała na 73 miejsce w rankingu i czas patrzeć coraz bardziej w górę. A tak bardziej przyziemnie, to bardzo fajna była jej szczera radość i telefon (do rodziców?) z autentycznym uśmiechem na twarzy. To był dzień Diany.
W finale pokonała Lin Zhu i to była jednak dla mnie niespodzianka, bo to ta z Chinek, która już wielokrotnie pokazywała swoje umiejętności. Tutaj w trzech setach nie sprostała młodszej rywalce. A przypomnę tylko, że broniła tutaj tytułu tak więc pomarańczowe korty i tajski klimat zdaje się, że je służą.
Z pozostałych zawodniczek, którym chciałbym poświęcić chwilę. Niepokoi troszkę ten początek sezonu Magdy Linette. Trochę się tego obawiałem. Ranking poszedł mocno w dół i będzie to odczuwalne w drabinkach. Takie spotkania jak z Dianą Shnaider, gdzie masz swoje argumenty i przewagi sytuacyjne warto wykorzystywać. Boli, bo potem drabinka układała się przyjaźnie i można było tutaj zdobyć niezłe punkty. Nie ma co gdybać, ale myślę, że Poznanianka musi wyciągnąć kilka wniosków, aby poprawić swoje wyniki. Najważniejsze jednak żeby zdrowie dopisywało. Muszę też wspomnieć o Pauli Badosie, bo była największym nazwisko w tym turnieju. I co? I właśnie zdrowie, ponieważ Hiszpanka skreczowała w II rundzie. W pierwszej nie grała najlepiej i męczyła się młodą Tajką, która występowała z dziką kartą. Hiszpanka miała tam problemy z barkiem i kondycyjne, ale pokazała charakter wygrywając w trzech setach i napawało to lekkim optymizmem. Niestety w drugiej rundzie skreczowała przeciwko właśnie Diane Shnaider z powodu kontuzji pleców. Ależ martwią te regularne problemy zdrowotne Pauli. Pozytywem są jedynie jej komunikaty po turnieju, że to prawdopodobnie nic poważnego. Zaskoczyła mnie nieco łatwa porażka Ajii Tomljanovic w I rundzie, bo sądziłem, że powoli wraca do formy, a Dalma Galfi na pewno nie jest zawodniczką poza jej zasięgiem. Cieszy za to mocno ćwierćfinał Ariny Rodionovej, który sprawił, że w wieku 34 lat zadebiutuje w top 100. Takich historii prosimy więcej. Więcej obiecywałem sobie jeszcze po bardzo utalentowanej Lindzie Fruhvirtovej, która jednak bardzo łatwo uległa w II rundzie Lin Zhu.
Co teraz?
Teraz przede wszystkim oczy tenisowego świata będą skupione na Abu Zabi, gdzie nastąpi prequel przed dwoma tysiaczkami w Dubaju i Doha. Nie byle jaki, ponieważ doskonale obsadzony. Elena Rybakina, Ons Jabeur, Maria Sakkari, Barboa Krejcikova, Beatriz Haddad Maia, Daira Kasatkina, Ludmilla Samsonova, Veronika Kudermotova to rozstawione zawodniczki. Wszystko to top 20! Duże różnica co do 500 z Linzu, prawda? Na rozstawienie nie załapała się chociażby Caroline Garcia czy Sorana Cirstea. Zresztą te 2 Panie trafiły na siebie już w I rundzie i dzisiaj po fajnym 3-setowym meczu lepsza okazała się Rumunka. Trochę jakby za nerwowa była na korcie na początku sezonu Francuzka, bo ten mecz był do wygrania. Fajnie odpierała się defensywie jej niektóre ataki Sorana i punkty z obrony były jednym z efektowniejszych w tym jakże ciekawym turnieju. Swoją drogą takie akcje, że 2 zawodniczki z top 30 rankingu mierzą się ze sobą w I rundzie to możliwe chyba tylko w mocnych 500. Innych ciekawych nazwisk jest jednak więcej, a wspomnę chociażby Naomi Osakę, Lindę Noskovą czy Marie Bouzkova. Jest też nasza Magda Linette, która zmierzy się z Alexandrą Ealą, która otrzymała dziką kartę. Zresztą, zobaczcie sami jakie fajne mecze szykują nam się od pierwszych rund. Skłamałbym, że nie w dużym cieniu będzie odbywał się dla mnie turniej w Cluj, który ma fajną atmosferę, ale niestety mając taką datę ma również szalenie trudne zadanie, aby przyciągać nazwiska będące teraz na topie. Nie oznacza to jednak, że nie będzie tam kogo oglądać. Alize Cornet, Anna Blinkova czy Karolina Pliskova to dobre przykłady. Choć tak sobie myślę, że jedną z głównych faworytek tego turnieju jest dla mnie nierozstawiona Clara Tauson, która zdaje się, że powoli wraca do formy. Jestem też ciekawy występu Eliny Avanesyan, która super pokazała się w Melbourne. Jest Catherine McNally, która stara się powoli łapać rytm i Anastasia Sevastova, która wraca do wielkiego touru po przerwie macierzyńskiej. W obsadzie znajduje się również broniąca tytułu Tamara Korpatsch, a z jedynką w Rumunii pojawi się Arantxa Rus. Powinno być co oglądać dla koneserów tenisa!
Jakie masz przemyślenia?
A Ty jakie masz wnioski po ostatnim tygodniu i na co czekasz w tym właśnie rozpoczynającym się? To było jednak lekkie wytchnienie po Australii, ale mogliśmy wyciągnąć kilka ciekawych wniosków i powoli, cierpliwie wypatrywać lutowych turnieju w Zatoce Perskiej, gdzie może wydarzyć się wiele. Tutaj emocje już od dziś, a w przyszłym do gry wróci Iga Świątek, na co czekam najmocniej.
Komentarze
Prześlij komentarz